sobota, 31 sierpnia 2013

Targi Misz - Masz w Blue City, czyli w poszukiwaniu nowinek. Polska moda i dodatki.




Po raz drugi już miałam przyjemność udać się na targi polskiego undergroundu w modzie 
w centrum handlowym Blue City w Warszawie. Te organizowane były przez Zuzolinska. Jakie 
to szczęście, że istnieją takie wydarzenia! Jestem całkowicie za świadomością w modzie. 
W dobie produkcji masowej, gdzie stawia się na ilość, 
a nie jakość,  podążamy ślepo za trendami, kupując "tanio, a modnie". Chińskie fabrykanty kopiują, a często nawet kradną czyjeś autorskie projekty.  Znane jest nam wszystkim stosowanie najtańszych tkanin, wytwarzanych praktyczynie "za bułkę". Jednak właśnie to przeważa w naszej szafie. 
A tutaj mamy coś z duszą...







Uwielbiam te ewenty pod wieloma względami. Po pierwsze, główną niezaprzeczalna zaletą jest to, że można się nieźle obłowić cudeńkami. :) A to był mój głowny cel. 
Oczywiście ogólne rozeznanie też... Tak, tak...
Po drugie, możliwość dotknięcia  własnymi rękami materiałów, tkanin jest czymś, czego internet nigdy nie zastąpi. Należę do osób, którę wrażenia sensoryczne z dotyku ubrań uznają za priorytetowe. To coś jak wąchanie książek, co też czynię :). Po trzecie i najważniejsze, targi te dają możliwość spotkania się "face to face" 
z przedstawicielami marek, projektantami, czyli ludźmi z pasją. Takimi, co chętnie odpowiedzą na wszystkie pytania. Nie są korporacyjnymi anonimami 
z przypadku, jak to ma miejsce w sieciówkach.
Tylko wiedzą co mówią, wiedzą czym handlują. Chętnie przekażą swoją historię sprzedając jakby nie patrzeć część siebie. Tak to się już ma w sztuce. Właśnie, w sztuce. Tutaj mamy do czynienia ze sztuką tak na prawdę i wcale nie przesadzam z tym określeniem. Rzemiosło artystyczne samo w sobie, coś co powstaje z ludzkich rąk, 
a nie maszyny w fabryce chińskiej. Znacznie inaczej się to nosi. Człowiek ma wrażenie swojej wyjątkowości mając coś unikatowego, niepowtarzalnego, naturalnego, jak to się ma w tym przypadku. 







Zatem w pierwszej kolejności odwiedziłam SIS. Już od kilku miesięcy chciałam zakupić 
te cudowne szale ale nie mogłam się zdecydować co do koloru. Mierzyłam te, które wypatrzyłam w sieci.  W trakcie podejmowania decyzji towarzyszyła mi przemiła Pani trzymająca przede mną lustro. Przyznam szczerze, że miała bardzo dobre wyczucie w doradzaniu kolorystyczno - stylizacyjnym. W końcu zdecydowałam się na beżowy 
i oliwkowy. Pragnę jeszcze kilku ale to oczywiste. Przyjdzie na nie czas. ;)








Nowością była dla mnie bielizna. Minęłam takie marki jak Rilke. Staniczki bez usztywnienia, czy fiszbin. Bardzo lekkie, koronkowe, kobiece. Raczej dla Pań z mniejszym biustem. Według mnie pełnią bardziej funkcję estetyczną, niż praktyczną. Zwłaszcza, że noszenie samej bielizny ostatnio jest w modzie codziennej np w postaci braletów, czy innych tzw 
cropp - topów.

Dalej torebki… Podbiegłam do stoiska Milate. Rzuciły mi się w oczy piękne kopertówki… Akurat niestety obecnie szukam czegoś atrakcyjnego, co pomieści mojego MacBooka. Zresztą na co dzień mam przy sobie połowę mieszkania. Żałuję, że nie posiadam zdolności magicznych, takich jak Hermiona z Harrego Pottera, aby użyć zaklęcia zmniejszającego. Wtedy chodziłabym po mieście z taką kopertówką, nie narażając swojego ramienia, czy kręgosłupa jak zwykle. No nigdy nie mogę się zmieścić do czegoś takiego! Są na to jakieś rady? Nie wiem. 
Tak czy inaczej zastanawiam się nad kupnem. Może chociaż do kina założę… Przekonuje mnie jakość wykonania, zapach, miękkość skóry, żywe, modne kolory, które współgrają z fakturami. Ta firma posiada oczywiście większe egzemplarze ale kopertówki są na prawdę niesamowite.





Było też sporo biżuterii. Jednak szczególnie warta uwagi jest Lolasana. Nie należy do najtańszych, ale jak sama autorka, pani Agnieszka Malczewska powiedziała, używa do niej wyłącznie naturalnych materiałów. Jeśli ktoś interesuje się działaniem energetycznym kamieni, może zasięgnąć porady oraz liczyć na indywidualny dobór. 




Wszystkiego widziałam co nie miara. Myślę, że resztę inspiracji, które nabyłam w trakcie tej wizyty zobaczycie w moich przyszłych stylizacjach. Zamierzam zakupić przez internet, to na co nie miałam obecnie funduszy, albo nie potrafiłam się zdecydować. Chociaż niektóre egzemplarze są unikatowe. Pojawianie się w takich miejscach, daje właśnie taką możliwość, by obejrzeć na żywo i później ewentualnie przemyśleć w domu to, co się widziało. Każda firma dysponuje wizytówką oraz adresem sklepu. 



Całość przedsięwzięcia przypomina mi butiki we Włoszech. Właśnie w tym kontakcie z klientem, przyjaznej atmosferze, indywidualnym podejściu. W takiej sytuacji cieszymy się nie tylko z samego przedmiotu ale mamy miłe wspomnienia z aktu kupowania, kojarzymy go z konkretną osobą, rozmową.Ja na pewno będę nie raz 
w tego typu miejsach.  

pozdrawiam!

Na sobie mam:
Marynarka, t-shirt: NewLook, spódniczka: Stradivarius, skórzana torebka: Massimo Dutti
skórzany pasek: H&M, buty peep toe: Kari/T.Taccardi

Zdjęcia Adam Arcanov





czwartek, 29 sierpnia 2013

Awesome dots



Na sobie mam:

bluzę ze złotym napisem AWESOME z Topshop
spódniczkę jasno -  jeansową: New Look
torebkę: New Look, worker boots: Topshop
okulary: Mango


































niedziela, 11 sierpnia 2013

Romantycznie

W Łazienkach Królewskich, w trakcie corocznych koncertów Chopinowskich pod pomnikiem kompozytora, zasiadała moja babcia w pierwszym rzędzie, na ławce w wielkim kapeluszu..





Budzi to we mnie piękne skojarzenia z czasami dandysów. Podobno sam Chopin był niezwykle eleganckim Panem. Bywał w towarzystwach arystokratycznych, spędzał wolny czas na dworze Radziwiłłów. 
Nie równał się jednak ze swoim rówieśnikiem z epoki- Juliuszem Słowackim. W jego przesadnej wręcz dbałości o garderobę. Ekstrawaganckie stroje, zamiłowanie do jasno-żółtych rękawiczek, czy też słynny odłożony kołnierz". Nie stawiało to poety w zbyt korzystnym świetle, a wręcz uznawany był za próżnego, nieprzywiązującego wagi do polistopadowych czasów. 
Tak odbierano wówczas dandyzm. Cóż, do tego pojęcia pewnie nie raz wrócę. Tymczasem dzisiaj jego postać rysowałaby się zapewne zupełnie inaczej. 
Czyżby taki był z niego romantyczny fashionista? :)






Sam pisał o sobie w liście do matki z 1832 roku:
„Otóż teraz z rana jestem literatem – poprawiam korekty, piszę, przepisuję, a wieczorem od godziny pół do dziesiątej staję się un Dandy, angielski petit-maître – i przyznam się Wam, że to lubię” 




Uwielbiam miejsce, jakim są Łazienki. Koncert zaś stał się dla mnie i Adama pretekstem do spaceru oraz widocznych poniżej zdjęć...










Zdjęcia autostwa/ fot by : Adam Arcanov



Romantycznie

sukienka / dress -  Sheinside

wianek / wreath - vintage

baletki/ ballerinas- Topshop

torebka / bag- Primark

okulary / sugnlasses - Ray Ban